
Kilka dni temu obejrzałam materiał w programie śniadaniowym, który dotyczył dopasowania charakterów psów i ludzi. Po krótkim wstępie i przedstawieniu gości moim oczom ukazał się obraz prowadzącej, która bez zbędnych ceregieli wzięła na ręce psa zaproszonego gościa i usadziła obok siebie. Obiektem tej niepohamowanej chęci przytulenia stał się nieduży pies, który na szczęście dzięki interwencji i wyjaśnieniu gościa został szybko uwolniony od obowiązku siedzenia w niekomfortowej dla siebie sytuacji. Cóż, pewnie uznałabym to za typową, nieszkodliwą gafę, gdyby nie fakt, że za chwilę na ręce został wzięty drugi pies, również niewielkich rozmiarów i niczym lwiątko z Disneyowskiej bajki przez chwilę podziwiał świat wysoko uniesiony ku górze po to by za chwilę zostać wygłaskanym. I można by po obejrzeniu tego postawić kropkę i podsumować to tak: oto świat małych psów. Rzeczywistość, w której ludzie zbudowali swój obraz życia z psem i oczekują dopasowania się ich do tego świata. Świat, w którym wybrali wygodę opieki nad małym psem nierzadko zapominając, że to wciąż pies. Dlatego zanim rozpoczniemy rozważania na temat tego czy i jak dużym wyzwaniem szkoleniowym jest pies niewielkiej rasy, zastanówmy się dlaczego tak jest, że w opinii tak wielu osób york czy maltańczyk to te „małe, szczekające i niegrzeczne pieski”.
Kim jest mały pies?
Proces hodowli psów miniaturowych ras zabrnęło bardzo daleko. Daleko poza środowisko, w którym przychodzi psu żyć kilkanaście lat. Jako dzikie psowate te, które ważyłyby zaledwie kilka kilogramów miałyby niewielkie szanse przetrwania w naturalnym środowisku. Byłyby łatwym łupem dla drapieżników, miałyby trudność z rozmnażaniem się, ze zdobyciem pokarmu, a co za tym idzie zwyczajnie trudno byłoby im przeżyć. Tak się jednak stało, że psy stały się już częścią świata ludzi i o wiele spraw wyżej wymienionych człowiek potrafi zadbać. Zapewni wyżywienie, pokieruje rozmnażaniem, uchroni przed drapieżnikami dając schronienie. To wszystko nie oznacza jednak, że miniaturowy pies przestał być psem w ogóle. Wciąż ma potrzeby typowe dla gatunku, podobne do potrzeb innych ras. Do tych najczęściej pomijanych należy potrzeba podejmowania decyzji, eksploracji, kontaktów z innymi psami czy ta najbardziej istotna- poczucia bezpieczeństwa. Chcąc zapewnić miniaturowemu psu dobre życie nie ograniczajmy się zatem do tego, co z naszego punktu widzenia wydaje się najważniejsze, ale zwróćmy uwagę na to, że:
– mały pies nie może NIE CHODZIĆ NA SPACERY. Niestety spotykam się w swej praktyce z opiekunami psów, którzy dostali zapewnienie i wierzą w to, że miniaturowy pies może wypróżniać się do kuwety lub na matę. Nie może- to bardzo nie fair wobec psa jako gatunku, gdy zabiera mu się możliwość wychodzenia poza obręb domu czy mieszkania, zabiera możliwość komunikowania się z innymi psami poprzez ślady zapachowe, również w rozumieniu znaczenia moczem, gdy zabiera się możliwość eksploracji, poznawania nowych miejsc, kopania dziur, tarzania się, zbierania informacji o świecie. Moje psy niechętnie wypróżniają się w ogrodzie- traktują to jak przedłużenie domu, ich przestrzeń i chcą załatwiać potrzeby fizjologiczne poza domem. Wypróżnianie się służy również komunikacji z innymi psami, jest pozostawianiem zapachu o sobie i zbieraniem informacji o innych psach. Wąchanie tych wszystkich miejsc jest dla psów ważne. Zdarza się również tak, że dość kategorycznie odmawiamy psom prezentowania zachowań, które są dla nich naturalne, a nam jawią się jako niechciane lub obrzydliwe. Spotykam się w swej praktyce z odmawianiem psom np. powąchania odchodów, miejsc, gdzie sikał inny pies, nie mówiąc już o wytarzaniu się w czymś (wcale niekoniecznie czymś śmierdzącym). Małe psy czerpią ogromną radość z wypadu do lasu, do parku, nad wodę, w nowe miejsca i nieprawdą jest, że potrzebują tego tylko psy aktywne, myśliwskie czy ras północnych.
– małe psy komunikują się dokładnie tak samo jak pozostałe. Różnica polega tylko na tym, że zabraknie nam odwagi, by zabrać coś dobermanowi, który na nas warczy i prawdopodobnie wycofamy się, ale już w stosunku do niewielkich psów nie mamy takich rozterek. Notorycznie łamiemy „przepisy” w porozumiewaniu się z małymi psami, bo nie szanujemy ich komunikatów, gdy proszą o nie podchodzenie do nich, gdy grożą wzrokiem, gdy warczą lub kłapią. Internet pełen jest filmów, które wywołują śmiech, gdy niewielki pies próbuje odstraszyć intruza, który i tak robi co chce i się z psem drażni. Hej, odważni, spróbujcie tak z owczarkiem niemieckim! Małe psy potrzebują zrozumienia, dostrzeżenia wszelkich subtelności w komunikacji, potrzebują również mieć wpływ na otoczenie. Wpływ na otoczenie zapewnia poczucie, że jest się bezpiecznym. A brak wpływu na otoczenie i brak poczucia bezpieczeństwa to otwarcie szkatułki z problemami opiekunów miniaturowych ras. Przykładem może być sytuacja, w której idziemy z psem na smyczy, ten zatrzymuje się zobaczywszy psa na horyzoncie. Zakładając, że nie dostrzegamy tego i idziemy dalej, pies ponownie próbuje nas zatrzymać i skacze na nas. Jeśli to nie przynosi efektu i nie dajemy psu informacji, że został usłyszany, zmuszony przez nas do minięcia się na wąskim chodniku z dużym psem, zaczyna szczekać i odstraszać kłapaniem wyrywając się na smyczy. Niestety dla wielu osób dalej nie jest to problem, bo małego psa łatwo jest przytrzymać na smyczy i nikt nie musi się z nim szarpać. Tyle tylko, że wtedy ignorujemy emocje psa, które są trudne. Takie sytuacje to często chleb powszedni niewielkich psów i typowy przykład niemożności wpłynięcia na otoczenie.
– małym psom trudniej może być odnaleźć się w świecie pełnym psów, np. w miastach. Większość psów jest od nich większa, łatwo je przestraszyć, młody, silny i duży pies nawet z najlepszymi intencjami i po prostu wiedziony ciekawością może skutecznie zrazić małego psa do podejmowania kontaktów z innymi psami. Wymaga to zatem od opiekunów małych psów więcej gimnastyki i troski o odpowiedni dobór sytuacji, miejsc i kompanów do spotkań. Często spotykam się z opinią opiekunów, że ich pies najbardziej nie lubi „małych szczekaczy”. Tyle, że ci mali szczekacze to najczęściej psy dla których szczekanie stało się krzykiem o pomoc i jedynym sposobem by uniknąć niechcianego spotkania. Na prowadzone przeze mnie i Kubę Wierzynkiewicza zajęcia poświęcone psiej komunikacji przyjeżdża od jakiegoś czasu filigranowa suczka rasy york. Pamiętam jej pierwszy przyjazd i to jak kurczowo trzymała się opiekunów a widząc psa już daleka zajadle szczekała. Tkwiła w dużym poczuciu zagrożenia, nie chciała dać się poznać ani poznawać z własnej inicjatywy innych psów. Będąc blisko psa kłapała zębami przed jego pyskiem. To dość patowa sytuacja, ponieważ jej zachowanie narażało ją na to, że drugi pies odpowie lub po prostu będzie chciał ją zatrzymać lub też, że żaden pies nie będzie chciał do niej podchodzić widząc jak bardzo jest spięta i zestresowana. Jednocześnie sama sunia również miała za sobą głównie doświadczanie silnego strachu w sytuacjach, gdy w pobliżu był pies. Z uwagi na dysproporcje w wielkości niewielkiej yoreczki i innych psów, trudno jest opiekunom znaleźć odpowiednich kompanów do spotkań tak, by nie zagrażało to jej bezpieczeństwu- zwyczajne zachowanie psa np. pacnięcie łapą czy naskok może być dla tak niewielkiego psa po prostu niebezpieczne. Z czasem podczas zaaranżowanych spotkań zauważyliśmy duży progres, ale wciąż w przestrzeni miejskiej ten niewielki pies boryka się z wieloma trudnościami w tej materii i świat być może już zawsze będzie dla niej dość trudny.
Wiedząc to warto zawczasu przemyśleć i zastanowić się w jaki sposób, w jakiej formule poznawać szczenię miniaturowej rasy z innymi psami, tak, by było to komfortowe i bezpieczne i budowało pewność siebie w takich sytuacjach. Jednocześnie nie chronić małego psa przed doświadczaniem w ogóle, bo zwłaszcza dla młodych psów kontakt z innymi psami jest istotnym elementem życia.
– mały pies ma również potrzebę bycia autonomiczną jednostką, która będzie się z nami ludźmi komunikować, o którą będziemy dbać, ale to dbanie zakłada również nie uzależnianie psa od siebie. Często wiedzeni dobrymi intencjami brniemy jako opiekunowie zbyt daleko chcąc chronić małe psy przed doświadczaniem trudniejszych sytuacji. Częściej niż to konieczne bierzemy je na ręce (co nie oznacza, że w podbramkowej sytuacji tego nie zrobimy), częściej spoglądamy z czujnością na to, że się oddalają lub robią inną rzecz, którą sami zapobiegawczo uznamy za ryzykowną. Pomiędzy empatią i troską a nadopiekuńczością czasami granica jest bardzo cienka. Jeśli mały pies nie podejmuje żadnej inicjatywy z własnej woli, a tylko za naszą zgodą lub w naszym towarzystwie, to warto się temu przyjrzeć.
Czy szkolenie psa miniaturowej rasy jest większym wyzwaniem? Nie. Nie jest większym wyzwaniem, jeśli najpierw pomyślimy o nich jak o takich samych psach jak inne. To, co może sugerować, że to szkolenie jest trudniejsze, to raczej kwestia dostrzegania komunikacji małego psa i odpowiedniego dopasowania swojej komunikacji do psa.
Jeśli pies jest niewielki to może na przykład stresować go częste nachylanie się nad nim (nawet ze smakołykiem) czy kierowanie rąk nad jego głowę. Małemu psu może być niewygodnie zadzierać wysoko ciągle głowę by na nas patrzeć (jeśli oczekujemy tego podczas szkolenia). W inny, czasem po prostu mniej ekspresyjny sposób proponujemy małym, delikatnym psom zabawę przedmiotem, bowiem nasze intensywne poruszanie się, machanie zabawką, mogą je wycofywać i zniechęcać do takiej formy interakcji.
Biorąc powyższe pod uwagę istotnym jest, by ponad szkolenie z zakresu posłuszeństwa zainwestować czas i być może pieniądze w to, by mały pies w wielkim mieście (i nie tylko) poczuł się zrozumiany i bezpieczny. Dobrze jest przede wszystkim zastanowić się jaki jest ten nasz mały pies, jaką ma osobowość (bo każdy pies ma jednak inną), co sprawia mu przyjemność a co trudność, uważnie przyglądać się temu kiedy należy go wesprzeć, a kiedy pozwolić być samodzielnym a także ponosić konsekwencje swoich wyborów. Warto również edukować rodzinę, znajomych i nieznajomych w zakresie odczytywania zachowań psa tak, by nie dochodziło do nadużyć i np. niechcianego brania psa na ręce przez obce osoby czy głaskania. Pamiętając o potrzebach psów jako gatunku zapewniajmy tym miniaturowym to, co dla nich naturalne i „psie”, nie oburzajmy się, gdy wytarzają grzbiet w jakimś interesującym dla nich zapachu. Nie wrzucajmy ich w ramy eleganckich gadżetów i posłań, które mogą być oczywiście dla nas estetycznym dodatkiem, ale nie powinny nam przesłaniać tego jaki jest pies. Pozwólmy doświadczać i podejmować decyzje, budujmy z nimi relacje oparte na zaufaniu i zrozumieniu, a wtedy szybko okaże się, że w małym ciele drzemie wielka psia osobowość.