Ogród w życiu psa

utworzone przez | lis 22, 2022 | życie z psem

 

Gdzie jest miejsce dla psa we współczesnym świecie? Jak go traktujemy- czy jest członkiem naszej rodziny czy ma spełniać w naszym życiu konkretną rolę? I wreszcie: dlaczego w ogóle chcemy mieć u boku psa? Pewnie każdy z nas po przeczytaniu tych pytań i po zastanowieniu się pomyśli o czymś innym i znajdzie inne odpowiedzi. Zadaję je na początku tego tekstu dlatego, że gdy myślę o psie w domu z ogrodem lub w mieszkaniu i o tych wszystkich toczących się sporach w tej kwestii, to dochodzę do wniosku, że u źródła będą leżały odpowiedzi właśnie na te pytania. Dziś zatem przyjrzymy się temu czym jest, a czym nie jest ogród w życiu psa, jakie są zalety i wady ogrodu jako przestrzeni dla psa oraz jaki związek z zachowaniem psa i jego potrzebami ma dostęp lub brak dostępu do ogrodu.

 

Potrzeby psa

Wszyscy mamy potrzeby, których realizowanie jest ważne dla osiągnięcia przez nas dobrostanu, dobrego samopoczucia, życia w zdrowiu. Jesteśmy również świadomi tego, że ma je również nasz pies, niezależnie od tego jakiej jest wielkości, rasy czy jaką ma historię. Poza potrzebami fizjologicznymi takimi jak zaspokajanie głodu, pragnienia, sen i odpoczynek czy potrzebą poczucia bezpieczeństwa, istnieją także inne. W kontekście psów i poruszanego dziś tematu ważne będą: eksploracja – rozumiana jako możliwość poruszania się, przemieszczania, poznawania miejsc, komunikowania się z otoczeniem (w tym z innymi psami), a także możliwość prezentowania naturalnych dla gatunku zachowań – kopania, tarzania się, znaczenia, gryzienia, żucia oraz te związane z byciem członkiem grupy społecznej- bycie w relacji z ludźmi/ innymi psami, potrzeba zabawy. W mojej ocenie to te trzy wymienione wyżej aspekty (eksploracja, prezentowanie naturalnych zachowań, bycie członkiem grupy społecznej) mają największe znaczenie dla rozważań o roli ogrodu w życiu opiekuna z psem.

Zalety dostępu do ogrodu

Zacznijmy od wymienienia niezaprzeczalnych zalet posiadania ogrodu, gdy jesteśmy opiekunami psa. Jedną z nich jest znaczne ułatwienie nauki czystości, gdy do domu zawita szczenię. Nie ma co ukrywać, że łatwiej jest otworzyć kilkanaście razy dziennie drzwi tarasowe niż w pośpiechu ubierać się, szykować klucze, zjechać windą by wreszcie wyjść na najbliższy trawnik. Poza tym to, co zwykle budzi obawy a mianowicie szereg nieczystości w najbliższej okolicy na trawnikach, w przypadku ogrodu nie ma miejsca, zatem nauka czystości nie dość, że szybsza to również jest bardziej bezpieczna, bo nie martwimy się o to, co szczenię nie w pełni zaszczepione może „złapać” chodząc po osiedlowym skwerku.

Dużo łatwiej będzie nam również zadbać o psa po zabiegu, np. ortopedycznym lub jakimkolwiek innym, który albo sprawia, że musimy wyprowadzać psa częściej albo na krócej, podobnie zresztą jak w przypadku psich seniorów. W mieszkaniach bez dostępu do windy może nastręczać to trudności, gdy przychodzi nam znosić lub wnosić psa po schodach, który sam z jakiegoś powodu nie jest w stanie lub nie może pokonywać ich sam. W takich przypadkach bezpieczny, łatwo dostępny teren ogrodu jest prawdziwym błogosławieństwem.

Hodowcy z pewnością cenią sobie również ogród za możliwość bezpiecznego pokazywania szczeniętom świata zewnętrznego, gdy są już na to gotowe. Tym samym nie dość, że miot rozpoczyna poznawanie świata, może eksplorować, bawić się na świeżym powietrzu, to również rozpoczyna naukę czystości jeszcze w hodowli.

Jeśli do naszego domu dołącza pies z adopcji, którego np. lękliwość wskazuje na trudne przeżycia w przeszłości i niezbyt kolorową historię, to żyjąc poza miastem i mając do dyspozycji ogrodzony, bezpieczny teren możemy stopniowo oswajać takiego psa z nową rzeczywistością, nie serwując mu każdorazowo mnogości bodźców, konieczności mijania wielu osób, psów i konfrontowania się z bodźcami akustycznymi czy wizualnymi na które nie od razu jest gotowy.

I wreszcie- wygoda. Najzwyczajniej w świecie czasem chorujemy, gorzej się czujemy lub, jak pokazuje doświadczenie pandemii, jesteśmy zmuszeni pozostać w domu i nie możemy z niego wychodzić np. z powodu kwarantanny. Taka podbramkowa sytuacja będzie dużo łatwiejsza do przetrwania, gdy możemy swojego psa wypuścić na zewnątrz do ogrodu wtedy, gdy spacer nie jest możliwy, bez konieczności angażowania do opieki nad nim osób trzecich.

Wady dostępu do ogrodu.

Czy posiadanie ogrodu i psa może mieć jakieś wady? Trudno nazwać to wadami, ponieważ wszystkie wymienione poniżej aspekty leżą w gestii opiekuna psa i to od niego będzie zależało to w jaki sposób jego pies będzie korzystał z ogrodu.

Najważniejszą i jednocześnie najczęściej pomijaną kwestią jest fakt, że ogród NIE ZASTĘPUJE spacerów! Opiekunowie psów zapytani o to, czy chodzą z psem na spacer często odpowiadają, że nie, bo pies ma do dyspozycji duży teren do biegania. Wracam tutaj do początkowego akapitu, w którym zwracałam uwagę na potrzeby psa jako gatunku. Należy jasno powiedzieć, że stałe, niezmienne miejsce, które pies ma na co dzień, choćby nie wiem jak rozległe nie zaspokaja potrzeby ruchu i eksploracji u żadnego psa- ani u malamuta, ani u bichona. Dzieje się tak z prostego powodu- w ogrodzie pies nie ma możliwości np. zebrania informacji od innych psów, znaczenia moczem w celu zakomunikowania czegoś innym psom, nie spotka tam interesujących go bodźców zapachowych, a nawet ogromny ogród bardzo szybko staje się dla psa zwykłym miejscem, takim przedłużeniem domu. Jeśli już o przedłużeniu domu mowa, to należy pamiętać, że jest grupa psów, która w ogóle nie chce nawet załatwiać potrzeb fizjologicznych w ogrodzie, właśnie z tego powodu i z braku możliwości realizowania potrzeby komunikacji z otoczeniem i z innymi osobnikami.

Najprościej będzie jeśli przypomnimy sobie jak to było, gdy Ci z nas, którzy byli do tego zmuszeni w pandemii, zostali zamknięci w domach i mieszkaniach bez możliwości wyjścia do sklepu, spotkania się ze znajomymi czy rodziną czy pójścia do pracy. Pierwsze dni może były nawet przyjemne, bo nadrobiliśmy serialowe zaległości. Ale każdy kolejny prędzej czy później stawał się udręką i zwyczajnie frustrował. Dlaczego więc uznajemy, że dla tak inteligentnego, czującego gatunku jakim jest pies, przebywaniu całe życie w jednym miejscu jest fair i że powinno wystarczyć?

Gdy spotykam się z opiekunami psów na konsultacjach behawioralnych podejmują oni często temat posłuszeństwa psa i tego, że ich zdaniem się ich nie słucha lub robi inne niepożądane przez człowieka rzeczy.  Z wywiadu często wynika, że pies wychodzi na spacery rzadko lub wcale oraz/lub, że nie ma wstępu do domu, ale ma duży teren do biegania. Jeśli taki czarny scenariusz się realizuje to de facto sprowadza się do tego, że pies widuje opiekunów, gdy wracają do domu, wychodzą do pracy, gdy czasem zabiorą na spacer lub gdy w sezonie grillowym pojawią się goście. Słyszę również, że w domu rodzinnym pies nie miał wstępu do domu, więc tradycja zostaje zachowana, że drugi mniejszy pies rasy ozdobnej jest w domu, a ten większy ma stróżować i że gdyby miał dostęp do wnętrza domu to byłoby zwyczajnie za dużo piachu, sierści, błota i potencjalnych zniszczeń. Jednocześnie opiekunowie mają szereg zastrzeżeń do zachowania psa i kilka rzeczy uznają za koniecznych do „naprawienia”, a wśród nich znajdują się: kopanie dziur w ogrodzie, wykopywanie i zjadanie kwiatów z rabat, ucieczki, gryzienie nieprzeznaczonych do tego rzeczy, kradzieże przedmiotów, skakanie na członków rodziny i wiele innych. Jedyną słuszną odpowiedzią w takim przypadku powinno być odpowiedzenie: zacznijcie traktować psa jak członka rodziny, istotę, która tworzy relacje z ludźmi i innymi psami, która ma określone potrzeby, których zaspokojenie jest odpowiedzią na wszelkie te bolączki. Nie mam prawa oczekiwać od psa pozostawionego samego sobie (a mowa często o młodych osobnikach, których potrzeby są dużo większe niż leciwych staruszków), że będzie zachowywał się „grzecznie”. Pies w ogrodzie, w najgorszym przypadku bez dostępu do domu jest zwykle sfrustrowany, znudzony, znużony, nierzadko apatyczny, bez prawidłowej więzi z opiekunem a zatem nie ma żadnego powodu dla którego miałby się go słuchać. Możemy wtedy po raz kolejny zabezpieczać ogrodzenie, budować nowe zasieki dla rabat i skalniaków z kwiatami, ale zawsze będzie to działanie tylko doraźne i zwykle prowadzi do tego, że „zalepiony plasterkiem” problem szybko zostanie zastąpiony przez kolejny.

Można zadać sobie pytanie: jak to jest, skoro kiedyś psy nie mieszkały w domach i miały się świetnie? Wszystko prawda- przodkowie współczesnych psów nie znali ani kanap ani ozdobnych akcesoriów, mieszkali na zewnątrz i jedli to co znaleźli lub to czym podzielił się człowiek. Tyle tylko, że… to były inne psy. Nie hodujemy już takich psów, nie ma ich. Również rasy pracujące są już inne, tak pod względem wyglądu jak genów, z których się składają. Psy w wyniku procesu hodowlanego ostatnich dziesiątek lat są już nawet często mniej skutecznymi łowcami. Te, na które powołują się sceptycy tego o czym piszę zapominają często również, że przodkowie współczesnych psów towarzyszyli człowiekowi przez większość dnia pracując u jego boku: uczestnicząc w polowaniach, będąc w zaprzęgu, strzegąc stad, przeprowadzając stado z jednej hali na drugą. Miały więc w ten sposób zaspokojone wszystkie potrzeby o których piszę, a kontakt z człowiekiem nie ograniczał się do przywitania go po powrocie z pracy i odprowadzeniu wzrokiem, gdy znika za drzwiami.

Inną, istotną dla mnie „wadą” jest to, że gdy pozostawiamy psa samego w ogrodzie to tak naprawdę nie wiemy co się wydarzy. A zdarzyć się może wszystko- pies, który przechodzi obok może poważnie zranić naszego, gdy nasz przełoży pysk przez szczebel ogrodzenia. Za płotem może pojawić się sarna lub stado dzików, które sprowokują naszego psa do prób sforsowania go. Może się też zdarzyć, że trafimy na nieżyczliwego, złego człowieka, który będzie naszego psa drażnił lub co gorsza- wrzuci do ogrodu coś trującego. Pies może doskonalić się w kopaniu dziur, w polowaniu na myszy, krety, ptaki (co może nie wyjść mu na zdrowie), może też nadmiernie wokalizować alarmując o wszystkim co pojawia się w zasięgu jego wzroku. Jest zatem zasadne, by nie zostawiać psa zupełnie samopas w ogrodzie i pomyśleć o ewentualnych tego konsekwencjach, które mogą stanowić zagrożenie dla psa lub otoczenia.

I jeszcze jedno- jeśli nasz pies mieszka głównie w ogrodzie to niestety, ale wielu oznak gorszego samopoczucia świadczących o rozwijającej się chorobie możemy po prostu nie zauważyć w porę.

W opisach pojawia się często zapis mówiący o tym, że dana rasa może zamieszkać tylko w domu z dostępem do ogrodu. Czy to prawda? Nie mam jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Przez lata dzieliłam przestrzeń mieszkania z malamutami, w kolejnych zamieszkałam z jedną z nich w domu poza miastem. W obu „mieszkaniowych” wariantach, psy były członkami rodziny, uczestniczyły w ciekawych spacerach, wycieczkach, urlopie, codziennym życiu. Po zamieszkaniu na wsi malamutka nie chciała zostawać sama w ogrodzie, chciała zawsze być tam gdzie człowiek- jeśli w ogrodzie to podczas ogrodowych prac, jeśli w domu- to rozpostarta na podłodze lub dywanie mając człowieka na oku. Pamiętam jednak, że temat psów ras północnych w mieszkaniach od zawsze rozgrzewał do czerwoności fora internetowe. Myślę, że opisy te mniej tak naprawdę dotyczą mieszkania tylko na zewnątrz, a bardziej mają zwrócić uwagę na to, że taki np. owczarek podhalański żyjący w centrum miasta nie może czuć się w pełni szczęśliwy, niezależnie od tego czy zamieszka w willi z ogrodem w centrum miasta czy apartamencie na zamkniętym osiedlu i to nie ze względu na warunki mieszkaniowe, a nadmiar otaczających go bodźców związanych z miejskim życiem. Dla podhalana może to być np. mnogość mijanych codziennie osób czy osób, które odwiedzają opiekunów w domu.  W mojej ocenie opis taki ma za zadanie uczulić przyszłego opiekuna psa właśnie na jego gatunkowe potrzeby- możliwość realizowania stróżowania, możliwość chodzenia, poznawania nowych miejsc, eksplorowania, czuwania i może właśnie dlatego taki zapis ma chronić również przyszłego opiekuna przed decyzją, której będzie żałował, gdy jego mastiff tybetański nie będzie cieszył się na widok gości.

Nie taki ogród straszny, gdy…

Przebrnęliśmy przez niezaprzeczalne zalety, wady, różne aspekty funkcjonowania z psem i ogrodem do dyspozycji. Czas zatem spróbować ustalić jak cieszyć się z tej możliwości i nie narażać psa na nudne życie wśród tuj a siebie na nerwy związane z sąsiadami, zniszczeniami czy problemami z otoczeniem.

  1. Pamiętajmy o tym, że pies potrzebuje spacerów.
  2. Jeśli nie dopuszczamy wizji psa w domu, zastanówmy się czy w ogóle powinniśmy mieć psa i z jakiego powodu chcemy go mieć.
  3. Korzystajmy z wygody posiadania ogrodu wypuszczając psa na „techniczne” sprawy fizjologiczne, ale unikajmy zostawiania go całkiem samego w ogrodzie na długie godziny, gdy nie mamy możliwości kontrolowania jego zachowania.
  4. Zwróćmy uwagę na teren ogrodu z punktu widzenia psa – zabezpieczmy ogrodzenie, zasłońmy płot od strony ulicy lub podzielmy ogród na oddzielne strefy, by nie narażać psa na działania osób trzecich, zastanówmy się czy nie mamy w ogrodzie szkodliwych roślin.
  5. Nie zakładajmy, że pies ma być chodzącą budką strażnika- od ochrony mienia są specjalne firmy, nie nasz pies.
  6. Psy traktujmy jak psy, uwzględniając ich potrzeby gatunkowe i jak członków rodziny oferując im życie u naszego boku.

Pies może być z nami szczęśliwy niezależnie od miejsca, w którym przyjdzie mu żyć. Pewne aspekty posiadania ogrodu znacznie ułatwiają nam opiekę nad psem, ale zwyczajnie nie powinny zwalniać nas z myślenia o psie jako o żywej, czującej istocie, która nie decyduje o sobie i jest zależna w 100% od nas. Najlepszą relację z psem zbudujemy spędzając z nim zwyczajnie czas i ucząc się siebie nawzajem każdego dnia.